Kalosz

Wspinanie jest to taka aktywność, która w 95 procentach składa się z porażek.

Powiem więcej – im dłużej się wspinasz, tym ratio to staje się coraz mniej korzystne – tak duża jest różnorodność tego sportu – rodzaje skały, formacje, typy chwytów, charakter dróg – nawet po zainwestowaniu dekady czy dwóch, wystarczy że przeskoczysz na szachownicy wspinania o jedno pole w bok, a Twoje umiejętności i ego znajdą się w bolesnym imadle weryfikacji.

No więc niezależnie od stażu, jest trochę tak, że na dzień dobry dostajesz kaloszem w ryj i idziesz do łazienki się popłakać. Niektórym komfort i prywatność tego miejsca przypadają do gustu (ale czy o to chodzi, aby przesiedzieć całe życie w kiblu?), inni nie zgadzają się na ten stan rzeczy, wycierają nos, obmywają twarz zimną wodą i wracają z mocnym postanowieniem oporu. Jeszcze inni po prostu lubią smak kalosza… Jakkolwiek przynależność do trzeciej grupy nie bardzo zależy od nas (patrz Alex Honnold, Mechanior), to absolutnie w naszej mocy jest podjęcie decyzji czy chcemy być w grupie pierwszej czy drugiej i ze swojej strony tego właśnie szanownemu czytelnikowi życzymy – żeby otarł łzy i wracał na imprezę zwaną wspinaniem, a czasami nawet życiem.

Previous
Previous

Wstępniak

Next
Next

Teoria momentów krytycznych