
Krótki przyczynek
do ogólnej teorii haczenia
Niedługa, a zarazem pouczająca opowieść o haczeniu pięty i palców, snuta przez Andrzeja. Dowiemy się z niej, że dobre haczenie składa się ze znacznie większej ilości elementów, niż nam się niekiedy wydaje. Ściślej rzecz ujmując, są w nie zaangażowane nie tylko palce lub pięty, jakie akurat podhaczamy, ale całe ciało - o dziwo, zwłaszcza jego przeciwległa do haczącej kończyny strona.
Haczenie pięty i podhaczanie palców to osobliwe techniki - kiedy z nich korzystamy, nasze stopy pracują w przeciwnym kierunku, niż ma to miejsce podczas “normalnego” używania stopni bądź tarcia.
Używając stopni w sposób standardowy, stajemy na nich czubkiem buta (stopień punktowy) bądź górną częścią podeszwy (tarcie) i “pchamy” stopień nogą oraz ciężarem ciała. W przypadku haczenia rzecz ma się odwrotnie - aby zapracować na stopniu, musimy jakiś sposób “przyciągać” go do siebie. Ów sposób właśnie, nieco odmienny dla pięty i palców, stanowi o udanej podhaczce lub braku powodzenia.
Z naszych obserwacji wynika, że przeważająca większość wspinaczy (nie licząc wyczynowców, a i to nie wszystkich) radzi sobie z podhaczkami li tylko intuicyjnie, przez co efekty ich działań są bardziej lub mniej przypadkowe, a tym gorsze, im technicznie haczenie trudniejsze oraz im więcej od niego zależy. W charakterze ciekawostki wypada dodać, że warszawiacy statystycznie lepiej haczą palce, zaś krakusi pięty (o innych częściach Polski brak nam wystarczających danych).
Zasadniczym brakiem, z jakim spotykamy się u średniozaawansowanych wspinaczy, jest sprowadzanie podhaczki wyłącznie do pracy stopy na stopniu, względnie całej nogi wraz z biodrem (oczywiście nogi haczącej i biodra, z którego wyrasta). Tymczasem, mechanika haczenia dotyczy przede wszystkim przeciwnej strony naszego ciała - to ona jest odpowiedzialna za siłę, którą “ciągniemy” stopień ku sobie, a tym samym poprawnie i skutecznie na nim pracujemy.
Na pierwszym miejscu, jak zwykle we wspinaniu, stoi biodro; biodro przeciwległe haczeniu. Musi ono być przede wszystkim “otwarte”, to znaczy nie skręcone do środka. Jeśli nasza świadomość ciała napotyka w tym miejscu problem, warto zwrócić uwagę na stopę - przy otwartym biodrze jest ona skierowana piętą do środka, a palcami na zewnątrz, dokładnie tak, jak w popularnej pozycji “żabki”.
Podczas haczenia pięty to już połowa sukcesu - druga połowa kryje się w odpowiedzi na pytanie, co zrobić ze stopami. Stopa, którą haczymy, ląduje na stopniu samym czubkiem pięty; częsty błąd to haczenie zamiast pięty ścięgna Achillesa, pomyłka podobna do stawiania na stopniu śródstopia zamiast czubka buta, co skutecznie odbiera stopie jakąkolwiek ruchomość i znacznie ogranicza jej przydatność. Zazwyczaj stopę ustawiamy pod kątem do ściany (czyli nie równolegle do niej) oraz zgiętą w kostce (z palcami “zadartymi do góry”). Dzięki temu, w momencie jej dociążenia, palce obciągają się, zaś stopa przybliża do ściany, w ten sposób zacierając piętę na stopniu i zwiększając skuteczność jej działania (jeśli z początku nie dzieje się to automatycznie, należy to uczynić świadomie).
Ciekawa rzecz dzieje się z drugą stopą, czy szerzej - z drugą nogą. Powinniśmy ustawić ją tak, jak gdybyśmy chcieli zahaczyć piętę po przeciwnej stronie, zarazem i w miarę możliwości stawiając stopę na dostępnym stopniu bądź dociskając ją do ściany. Aby znależć właściwe miejsce dla stopy, można wyobrazić sobie, że wspinamy się po kancie i rzeczywiście haczymy obie pięty jednocześnie (stopę umieszczamy tam, gdzie intuicyjnie chcielibyśmy zahaczyć piętę). Tym samym można powiedzieć, że wbrew wszelkim pozorom pozycja podczas haczenia pięty ma charakter symetryczny albo przynajmniej ciąży ku symetrii, zaś oba biodra pracują bardzo podobnie. Jak widać, zagadnienie jest trudne do opisania słowami, ale czytelnie i przekonująco rozwiązane na filmie.
W przeciwieństwie do haczenia piąty, haczenie palców to technika wybitnie antysymetryczna. Biodro przeciwne do podhaczki odgrywa tutaj kluczową rolę, niekoniecznie powszechnie docenianą. Można je porównać do samochodu, który bierze drugie auto na hol. Holowanym autem jest tutaj stopień, o który haczymy, hakiem - podhaczona stopa, zaś linką holowniczą noga na całej długości. O powodzeniu przedsięwzięcia decyduje utrzymanie napięcia linki holowniczej, co czynimy “uciekając” przeciwległym biodrem od miejsca podhaczki. Każde poluzowanie pozycji skutkuje natychmiastową katastrofą, stąd haczenie palców wymaga dużej kontroli ciała oraz przynajmniej podstawowej stabilizacji. Rzecz jest bardziej od haczenia pięty skomplikowana, stąd dalszy opis słowny wydaje się jałowy - materiał filmowy przewyższy go pod każdym względem.
Podhacza, a zwłaszcza haczenie palców, jest techniką niezwykle “czystą” w odniesieniu do mechanizmu działania. Mało gdzie z podobną wyrazistością daje się pokazać współpracę różnych części ciała podczas wspinania oraz konieczność wytwarzania przeciwnie działających sił dla osiągnięcia pozycji stabilnej, a zarazem umożliwiającej eleganckie wyprowadzenie ruchu.
Oczywiście, tak jak w całym wspinaniu, tak i tutaj teoretyczne schematy mają jedynie charakter pomocniczy, zaś uczone reguły potwierdza cała masa wyjątków. Należy pamiętać, że efektem finalnym naszej pracy z podhaczkami nie jest napisanie habilitacji, a wytworzenie naturalnej intuicji alias inteligencji wspinaczkowej, która pozwoli nam spontanicznie i swobodnie odnajdywać się w sytuacjach, w których haczenie jawi się bądź to koniecznością, bądź najlepszym z możliwych rozwiązaniem sytuacji. Czego sobie i nam wszystkim szczerze życzymy.